Rozmowa z prof. zw. dr hab. n. o zdr. Elżbietą Krajewską-Kułak, Uniwersytet Medyczny w Białymstoku.
- Koronawirus i szczepionki to słowa jedne z najczęściej wyszukiwanych w wyszukiwarkach. Gdzie ludzie się najczęściej zarażają?
Koronawirus przenosi się z człowieka na człowieka z dużą łatwością drogą kropelkową. Najczęściej ma to miejsce, gdy osoba chora kaszle lub kicha i nie zasłania przy tym ust. Warto jednak pamiętać, że do infekcji może dojść także podczas picia z jednej butelki lub jedzenia tymi samymi sztućcami. Niebezpieczne może być również przebywanie w tym samym pomieszczeniu z nosicielem koronawirusa. Istnieją także dowody na to, że wirus utrzymuje się na przedmiotach. Wówczas infekcja powstaje na skutek dotknięcia skażonej powierzchni, a następnie twarzy, zwłaszcza okolicy ust i oczu. Okres inkubacji choroby wynosi 2–14 dni. Najczęściej jednak pierwsze objawy obecności koronawirusa w organizmie pojawiają się po pięciu dniach od kontaktu z patogenem. Nie można zapominać, że zarażają także bezobjawowi nosiciele koronawirusa, czyli osoby, które nie mają żadnych dolegliwości. Dlatego powinno się stosować wszelkie możliwe środki zapobiegawcze (higienę rąk, dezynfekcję powierzchni, samoizolację, a także zakrywanie nosa i ust), odpowiedni dystans pomiędzy osobami, unikanie zgromadzeń, a osoby u których pojawią się objawy infekcji koronawirusem, muszą poddać się kwarantannie.
- Każdy kraj i region prowadzi swoją politykę w zakresie walki z pandemią. Bawaria zdecydowała, że od poniedziałku 18 stycznia wprowadzony zostanie obowiązek noszenia maseczek FFP2 w transporcie miejskim i sklepach, a w środkach komunikacji miejskiej dodatkowo zakazano rozmów. Zdaniem Pani Profesor – który kraj prowadzi w walce z pandemią najlepszą i spójną politykę prozdrowotną?
Pandemia koronawirusa to czas zupełnie niecodzienny dla wszystkich. Każdego z nas ogarnia strach, niepewnością o własne zdrowie i zdrowie naszych bliskich, o miejsce pracy, o prowadzony biznes, generalnie o przyszłość. Każdy musiał zmienić codzienne funkcjonowanie, przeorganizować opiekę nad dziećmi, pracę/naukę, Żyjemy w ciągłej niepewności, kiedy wrócimy do „codzienności” i czy jak wrócimy, wszystko będzie jak dawniej. Wszystkie państwa członkowskie UE zmagają się z pandemią i wydaje mi się, że ochrona zdrowia publicznego oraz zdrowia i dobrostanu obywateli UE to dla Unii priorytet. W ciągu kilku tygodni od wybuchu pandemii Covid-19, instytucje UE w Europie szybko wprowadziły szereg mechanizmów mających skoordynować jej działania i wesprzeć państwa członkowskie w walce z pandemią i jej skutkami. Wraz z rozwojem pandemii i Unia i jej państwa członkowskie nadal regularnie koordynują działania, np. Rada uruchomiła mechanizm IPCR (zintegrowane reagowanie kryzysowe na szczeblu politycznym): zwołuje cotygodniowe narady z udziałem przedstawicieli instytucji UE, ekspertów z agencji UE i reprezentantów państw członkowskich; Komisja Europejska i Rada pomagają odpowiednim resortom krajowym utrzymywać stały kontakt i koordynować działania, przewodniczący Rady Europejskiej organizuje wideokonferencje z unijnymi przywódcami, a Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) publikuje oceny ryzyka i bieżące informacje epidemiologiczne dla ludności UE. Nie potrafię powiedzieć, który kraj prowadzi w walce z pandemią najlepszą i spójną politykę prozdrowotną. Uważam, że każdy prowadzi ją na miarę swoich potrzeb i możliwości, systematycznie oceniając sytuację epidemiologiczną. Kluczem w walce z Covid-19 jest także europejska solidarność.
- Pandemia opanowała świat i ludzie coraz bardziej zaczynają się interesować kwestiami zdrowia. To chyba ma też pozytywne aspekty? Jeśli tak, to jakie?
Jak już mówiłam, pandemia koronawirusa SARS-CoV-2, „wywróciła nasze życie do góry nogami”. Myślę, że wprowadzenie obostrzeń, mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się patogenu, a przede wszystkim obawa przed zakażeniem sprawiły, że Polacy zaczęli inaczej podchodzić do kwestii własnego zdrowia. Z pewnością, jako konsekwencja samoizolacji/kwarantanny, zakaz przemieszczania się, konieczności pracy zdalnej, brak zajęć w szkołach/uczelniach, ograniczenie wydarzeń publicznych i inne obostrzenia wprowadzone na czas pandemii, spowodowały iż zmieniły się nie tylko nasze codzienne nawyki, a także życie rodzinne i zawodowe. Taka sytuacja doprowadziła do zmiany hierarchii wartości. Część musiała nieco zwolnić i zmienić podejście do wielu rzeczy, w tym także do zdrowia. Ciekawych informacji dostarczyły w tej kwestii wyniki ankiety przeprowadzonej przez Zespół Nationale-Nederlanden. Wykazały one, że ponad połowa Polaków (w większości powyżej 50. roku życia) nadal obawia się nowego koronawirusa i ściśle przestrzega wszystkich zaleceń i zachowuje środki ostrożności. Za powody powyższego najczęściej podawano łatwość zakażenia, trudności w zidentyfikowaniu osoby chorej (wiele osób jest tzw. bezobjawowymi nosicielami koronawirusa), nieodpowiedzialność innych osób i nieprzestrzeganie zasad higieny przez inne osoby. Jednocześnie aż 68% osób przyznało, że przyzwyczaiło się do pandemii koronawirusa. Ponad połowa badanych uważała, że tryb życia, który prowadzą od marca, spowodowało zwiększenie ryzyka zachorowania na choroby cywilizacyjne, ponieważ nasilił się stres, zaczęli prowadzić siedzący tryb życia, ograniczono im możliwości ruchu na świeżym powietrzu, nie mogli uczęszczać na treningi i zajęcia sportowe, a stres „zajadali” głównie przekąskami i słodyczami. Wszystko powyższe to czynniki zwiększające ryzyko zachorowania na nadciśnienie tętnicze, insulinooporność, choroby układu ruchu, otyłość oraz cukrzycę. Jak wykazało wspomniane przeze mnie badanie obawy przed zachorowaniem na cukrzycę deklarowało aż 38% badanych. Okazało się, że w czasie epidemii koronawirusa część Polaków jednak zmieniło swoje ogólne podejście do zdrowia, bowiem deklarowali że nie tylko częściej o nim myślą, ale także bardzie zainteresowali się profilaktyką chorób cywilizacyjnych. W moim odczuciu, jest to fajny wynik, ponieważ świadczy, że wiele osób czas lockdownu wykorzystało na zmianę stylu życia, np. mając więcej czasu na gotowanie i spożywanie posiłków w regularnych odstępach czasu, zaczęło przyglądać się swoim nawykom żywieniowym. Zaczęło szukać naturalnych sposobów na zwiększenie odporności, włączając do diety świeże warzywa i owoce, a także naturalne antybiotyki (m.in. czosnek). Pozytywnym zmianom w stylu życia sprzyjało nawet zalecenie dotyczące dystansu społecznego. Więcej osób zaczęło spędzać więcej czasu na łonie natury, głównie w parkach i lasach, co ewidentnie ma pozytywny wpływ nie tylko na układ odpornościowy, ale na cały organizm. Więcej osób znalazło także więcej czasu na odpoczynek, sen, i o czym już wspomniałam, na zwolnienie tempa życia. Generalnie nie można oczekiwać, że w sytuacji pandemii ludzie zmienią swoje dotychczasowe przyzwyczajenia i zachowania zdrowotne. Często ludzie kierują się w swoich wyborach zdrowotnych tzw. wiedzą potoczną, która znacznie może odbiegać od ustaleń medycyny jako nauki. Rolę tu także będzie odgrywać subiektywna świadomość zdrowotna. Dlatego okres pandemii to dobry czas, by uczyć i motywować ludzi, by brali odpowiedzialność za zdrowie swoje i innych osób, aby bardziej wierzyli w siebie oraz mieli przekonanie, że zdrowie i to, co dzieje się wokół, może zależeć przede wszystkim od nich samych.
- Kwestia mycia rąk stała się sprawą narodową. Wcześniejsze dane statystyczne wskazywały, że my Polacy nie bardzo lubimy myć ręce, a środki czystości nie stanowiły hitu handlowego. W szkołach zawsze brakowało mydła… Czy nasze zachowania higieniczne mają szansę zmienić się na trwałe?
Szczerze? Trudno to przewidzieć. Wydaje się, że jest to bardzo prawdopodobne, bo jeżeli wypracujemy taki nawyk, to on zostanie. Jednak czy teraz, w okresie pandemii, rzetelnie podchodzimy do mycia rak? Jeżeli popatrzy się na wyniki badań sprzed pandemii, to co ósmy Polak nie mył rąk przed jedzeniem, co piąty nie robił tego po powrocie do domu, a co drugi mężczyzna i co czwarta kobieta nie mył rąk po wyjściu z toalety! 38,7% wszystkich pracowników biurowych nie myje rąk po skorzystaniu z toalety, a tylko 30% używa do tego celu mydła. Potem w podajemy dłoń nie takiej osobie na powitanie, łapiemy rączkę koszyka w sklepie spożywczym, który przed chwilą trzymała, dotykamy klamki lub poręczy w autobusie, która miała wcześniej styczność dłonią takiej osoby. A przecież szacuje się, że po wizycie w toalecie na każdym centymetrze kwadratowym dłoni może zgromadzić się ponad 30 milionów bakterii. Poza tym wielu z nich nie suszy prawidłowo rąk po umyciu, podczas gdy na wilgotnych rękach może rozprzestrzeniać się około 1000 razy więcej bakterii niż na suchych. Wykazano, że każda niewłaściwie umyta dłoń rozprzestrzenia wirusy lub bakterie średnio na więcej niż pięciu powierzchniach: na klamkach drzwi, myszach komputerowych, klawiaturach, długopisach, narzędziach, podłokietnikach i wielu innych. Pamiętać należy, że bakterie i wirusy pozostają na nich aktywne nawet do 48 godzin i dłużej. Te fakty bardzo dziwią, ponieważ skuteczna higiena rąk jest niezwykle prosta: dokładne mycie mydłem wystarczy do usunięcia wirusów i bakterii. W okresie pandemii po pierwsze trzeba myć ręce często. Brytyjskie badania wykazały, że powinno to być od sześciu do dziesięciu razy dziennie. po drugie, czas mycia dłoni powinien wynosić 30 sekund. Nie powinno się używać suszarek do rąk (zwłaszcza w miejscach publicznych), ale można umyć dłonie żelem antybakteryjnym lub skorzystać ze skuteczniejszego płynu do dezynfekcji. Wracając do pytania – czas pokaże, czy pandemia miała i dobre strony, w tym ugruntowała nawyk mycia rąk.
- Ludzie noszą maski albo nie. Trzymają je na brodzie, używają wiele razy te same. Z czego wynikają takie zachowania?
W obecnych czasach środki masowego przekazu pełnią szczególną rolę, będąc nie tylko źródłem aktualnych informacji, ale także istotnym narzędziem kształtowania otaczającej nas rzeczywistości. Coraz mocniej oddziałują one na ludzkie zachowania, wybory, postawy – również w zakresie wartości fundamentalnych, takich jak zdrowie. Do indywidualnych opinii wypowiadanych w mediach społecznościowych lub na łamach portali internetowych dotyczących noszenia maseczek, dochodzą oczywiście fakty i mity na temat ich stosowania. Niektóre osoby uważają, że długotrwałe stosowanie maseczki powoduje niedotlenienie. Faktycznie noszeniu maseczki towarzyszy uczucie dyskomfortu, ale nie powoduje to w żadnym wypadku niedotlenienia, a najwyżej wymaga odrobiny dodatkowego wysiłku fizycznego, aby normalnie oddychać. Nie ma więc powodu, aby obawiać się braku tlenu związanego z noszeniem maski w normalnych warunkach użytkowania, chyba że np. mamy do czynienia z intensywną aktywnością sportową. Warto pamiętać, że w różnych typach maseczek producenci zamieszczają warunki ich użytkowania. Gdyby faktycznie maseczki powodowały niedotlenienie, to niewydolność oddechowa pojawiałaby się stosunkowo szybko, a nie dopiero po kilku godzinach jej noszenia. Inni uważają, że maseczki są bezużyteczne ponieważ wirusy są tak małe (0,1 mikrona), że mogą się „wślizgnąć przez oczka utkania” nawet najlepszych maseczek (0,3 mikrona). Cząstki wirusa odpowiedzialnego za Covid-19 mierzą około 0,12 μm. Nie byłoby więc możliwe noszenie maseczek o tak drobnym rozmiarze oczek, ponieważ nie moglibyśmy wówczas prawidłowo oddychać. Utkanie maski działa jak bariera elektrostatyczna. Kiedy bardzo mała cząstka, taka jak SARS-CoV-2, natrafi na włókno, „przykleja się do niego na stałe”. Niestety maski tracą swój ładunek elektrostatyczny, gdy się zamoczą i wtedy stają się mniej skuteczne, stąd powinno się zmieniać. Warto wiedzieć, że istnieje kilka rodzajów maseczek i że spełniają one różną rolę. Są np. osobiste maski ochrony dróg oddechowych (FFP2, FFP3), wyposażone w system filtrujący chroniący użytkownika przed ryzykiem zakażenia, przeznaczone do użytku medycznego, przede wszystkim dla tych osób, które wykonują inwazyjne zabiegi oddechowe na pacjentach zaintubowanych, maski „chirurgiczne”, przeznaczone do użytku medycznego, których głównym celem jest uniemożliwienie tym, którzy je noszą, zakażania innych, czy też tzw. maseczki „barierowe” przeznaczone do codziennego użytku dla ogółu społeczeństwa. Nie spełniają takich norm jak maseczki medyczne i nie ma na razie badań dotyczących ich skuteczności, ale w różnych krajach producenci tych masek dostali wytyczne dotyczące ich produkcji i stosowanego modelu, a na opakowaniach maseczek czytamy, że nie chronią przed SARS-CoV-2, ale przyczyniają się do wspólnych działań mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa odpowiedzialnego za Covid-19. Noszenie masek ma bowiem przed wszystkim na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, a nie ochronę poszczególnych użytkowników. W związku z tym najważniejsze jest przestrzeganie trzech zasad, w ochronie przed koronawirusem: noszenia maseczki i odpowiednie jej użytkowanie, częste mycie rąk oraz zachowanie dystansu społecznego. Może warto wspomnieć o eksperymencie, jaki przeprowadziła grupa badaczy z Instytutu Nauk Medycznych Uniwersytetu Tokijskiego. Okazało się, że gdy manekinowi „zdrowemu” założono maseczkę z tkaniny, zmniejszyło to ilość wchłoniętych wirusów o 17%. Zwykła maseczka chirurgiczna ograniczyła ilość wirusów o 47%, a poprawnie założona maseczka typu N95 – o 79%. W drugim eksperymencie maseczki zakładano manekinowi „zakażonemu”. Badacze zaznaczają, że nawet założenie maseczek obu manekinom nie wyeliminowało możliwości przeniesienia wirusa całkowicie. Jednakże zarówno maseczki z tkaniny, jak i maseczki chirurgiczne zmniejszały ilość wirusów wchłoniętych przez manekin „zdrowy” o ponad 70% . Warto też wspomnieć o badaniach przeprowadzonego na 1600 mieszkańcach Brazylii, opublikowane w opublikowane w czasopiśmie „Personality and Individual Differences”, pokazały, że cechy aspołeczne, zwłaszcza niższy poziom empatii a wyższy bezduszności i kłamstwa, połączone ze skłonnością do podejmowania ryzyka, wiązały się z nieprzestrzeganiem ograniczeń. Podobnych ustaleń dokonali polscy psychologowie z Uniwersytetu Warszawskiego i poznańskiego Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS. Okazało się, że osoby z psychopatycznymi i narcystycznymi cechami osobowości były bardziej skłonne do ignorowania ograniczeń związanych z pandemią – lekceważyły nakaz noszenia masek, mycia rąk, dystansowania społecznego i niewychodzenia z domu. Zdaniem naukowców, jest to związane z tym, że albo nie wierzą oni, że środki zapobiegawcze działają, albo nie dbają o skutki ignorowania prozdrowotnych rozporządzeń.
- Element promocji zdrowia w naszej edukacji nie był do tej pory mocno akcentowany. Pani Profesor ma dzieci, wnuki, uczy studentów – jak oceni Pani zachowania i nawyki młodych ludzi w tym zakresie?
Niestety nie był. Od kilku dobrych lat prowadzimy badania na temat zachowań ryzykowanych młodych ludzi, w tym studentów kierunków medycznych i niestety nie są one zadawalające. Badania takie prowadzą także inne ośrodki akademickie, CBOS. Prowadzone są także badania międzynarodowe, np. HBSC (Health Behaviour in School-aged Children) dotyczące zachowań zdrowotnych młodzieży szkolnej, prowadzone pod patronatem WHO, co cztery lata w 49 krajach, w tym w Polsce. Wyniki badania są dość niepokojące. Okazało się, że odsetek nastolatków aktywnych fizycznie na poziomie umiarkowanym lub intensywnym spadł ciągu ostatnich czterech lat o 7 punktów procentowych. Zaledwie niewiele ponad 1/3 nastolatków spożywała owoce (38,2%) i warzywa (34,2%) na zalecanym poziomie. Prawie 2/3 nastolatków spożywało słodycze częściej niż raz w tygodniu (69,9%), a niemal połowa z tą samą częstotliwością piła dosładzane napoje (44,9%). Wśród młodzieży w wieku11-15 lat, przynajmniej raz w życiu prawie co trzeci (34,6%) pił alkohol, co piąty (21,6%) palił tytoń a 15,5% z nich było pijanych. Odsetki badanych, którzy podjęli już próby z piciem alkoholu, czy paleniem tytoniu wzrastały wraz z wiekiem. 14,5% podało, że co najmniej w jeden dzień lub więcej używało marihuany lub haszyszu. Niepokojące jest to, że w całej grupie badane dziewczęta częściej niż chłopcy w życiu piły alkohol, czy upiły się. W przypadku pozostałych zachowań odsetki u chłopców i dziewcząt były zbliżone. Badania własne w grupie 338 polskich studentów kierunków medycznych, którzy stanowili wykazały, że generalnie w trakcie badania paliło 12,3% badanych. Respondenci deklarowali, że najczęściej sięgali po piwo (68,2%), rzadziej po wino (43,9%) czy wódkę (34,5%). 94,1% deklarowało, że nie używa narkotyków, a ci którzy je zażywali, preferowali marihuanę (85%), a niektórzy wykazywali nawet wysoki poziom uzależnienia od narkotyków. Badani wykazywali przeciętny poziom uzależnienia od telefonu komórkowego. Poziom uzależnienia od telefonu komórkowego rósł wraz z poziomem uzależnienia od Internetu. To wszystko świadczy, że edukacja prozdrowotna powinna być realizowana od przedszkola , bo jak mówi przysłowie – Czym skorupka za młodu… tym na starość trąci”?
- Nadal sporo jest osób nieprzekonanych do szczepienia. Dotychczas tylko kilka procent szczepiło się choćby na grypę. Teraz w mediach oficjalnych prowadzone są kampanie promocyjne na szeroką skalę. A zarazem w mediach społecznościowych trwa antykampania szczepionkowa, jest choćby sporo filmików o tym, jak po szczepieniu ludziom twarze się zmieniają np. w końskie łby. Czy wpisy w mediach społecznościowych faktycznie mają większą siłę oddziaływania aniżeli media oficjalne, choć w jednych wypowiadają się specjaliści, a w drugich – zwykli ludzie, niebędący ekspertami.
Niestety, o czym już wspominałam, w ostatnich latach obserwuje się systematyczny wzrost udziału mediów w codziennym życiu człowieka. Według danych z literatury nawet ponad 80% osób uzyskuje informacje na temat zdrowia poprzez media. Pamiętać jednak należy, że z jednej strony istnieją doniesienia, iż zdrowotne kampanie medialne sprzyjają zmianom stylu życia, korzystnie wpływając na kształtowanie zachowań prozdrowotnych, ale z drugiej strony, media dostarczają także treści niesprzyjających zdrowiu, których przyswojenie może wywołać negatywne skutki. Przykładem mogą być reklamy, promujące produkty alkoholowe czy papierosy. Z uwagi na rosnącą dostępność Internetu staje się on chyba dominującym źródłem wszelkich informacji, w tym także o zdrowiu, a na portalach społecznościowych (np. Facebook) powstają grupy użytkowników powiązanych stanem zdrowia, np. serwisy uruchamiane przez medyczne towarzystwa naukowe zawierające profesjonalną, specjalistyczną wiedzę medyczną, którą kierują zarówno dla chorych, jak i zdrowych ludzi, powstają grupy wsparcia tworzone przez chorych z określoną jednostką chorobową, portale z poradami, portale promujące nowe, nie zawsze sprawdzone metody leczenia. Badania w tym zakresie wykazują, że według większości respondentów (67,7%), informacje przekazywane za pośrednictwem środków masowego przekazu mają znaczący wpływ zarówno na badanych, jak i na ich rodziny, a informacje przekazywane za pośrednictwem środków masowego przekazu mogą wpływać na ich styl życia, decyzje, nawyki i zachowania zdrowotne. Co trzeci badany twierdził, że media społecznościowe (fory, blogi, portale typu Facebook itp.), iż wpływ tego typu mediów jest pozytywny na powyższe. Media społecznościowe są jednym z najczęstszych źródeł informacji zdrowotnej, stanowiąc istotne źródło przekazu dla różnorodnych grup społecznych, stąd tak ważne jest, aby przekazywane w nich informacje były wiarygodne i rzetelne.
- W mediach społecznościowych pojawiają się jednak też apele lekarzy, niekiedy utytułowanych naukowców, którzy krytykują szczepionki. Osoby godne zaufania, jak się może wydawać, podpisane z nazwiska i tytułu naukowego, podważają sens szczepień, podkreślają ich szkodliwość, która będzie skutkować po latach. Jak to możliwe, że medycy są też częściowo przeciwni szczepieniom?
Każdy może mieć swoje zdanie na ten temat, a jak twierdził Darimont „Duża część postępu w nauce była możliwa dzięki ludziom niezależnym lub myślącym nieco inaczej”, więc dobrze jak są różne glosy. Ważne tylko aby słuchać rzetelnych opinii. Szczepienia ochronne zawsze wzbudzały i nadal wzbudzają duże zainteresowanie w okresach, kiedy choroby zakaźne są widocznym zagrożeniem, a ludzie słyszą o ciężkich powikłaniach, a nawet przypadkach śmierci spowodowanych przez choroby zakaźne w swoim otoczeniu. My, pokolenie obecnych rodziców i dziadków otrzymywaliśmy faktycznie mniej szczepień lub nie otrzymywaliśmy ich w ogóle, ale w tych czasach wiele niemowląt i małych dzieci umierało z powodu chorób zakaźnych, co obecnie jest prawie niespotykane. Warto przypomnieć, że w latach 50. XX wieku w Polsce w pierwszym roku życia umierało około 100 na 1000 dzieci, przede wszystkim z powodu chorób zakaźnych! Obecnie (dane z lat 2008–2009) liczba ta zmniejszyła się do mniej niż 6 zgonów na 1000 i to właśnie wprowadzenie szczepień na masową skalę spowodowało, że zgon z powodu choroby zakaźnej zdarza się obecnie rzadko. Bezpieczeństwo współczesnych szczepionek jest niezbędnym warunkiem ich dopuszczenia do użytku. Czuwają nad tym specjalne instytucje międzynarodowe i krajowe. To normalne, że po szczepieniu mogą pojawić się określone reakcje: wokół miejsca ukłucia może wystąpić zaczerwienienie, opuchlizna i ból. Także uczucie zmęczenia czy bóle głowy i kończyn nie są czymś niezwykłym w pierwszych trzech dniach po przyjęciu preparatu, potem na ogół mijają. Są dowodem na to, że preparat działa oraz że system immunologiczny wytwarza przeciwciała w odpowiedzi na „udawaną” infekcję. To samo dotyczy wszystkich leków. Nie ma preparatów, które nie dają objawów niepożądanych. Ja jestem takim dobrym testerem takich objawów ubocznych.
- Czy Pani Profesor się szczepiła?
Tak oczywiście, 13 stycznia otrzymałam pierwszą dawkę. Kolejna 3 lutego.
- Jakimi argumentami przekonuje Pani innych do idei szczepień?
Zawsze posługuję się twardymi argumentami, np., podanymi przez takie autorytety jak prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzy Duszyński, że szczepionka mRNA przeciw COVID-19 to szczepionka niezwykłej czystości, ma minimalną ilość składników i jest to jeden z najlepiej przebadanych produktów leczniczych na świecie. W skład takiej szczepionki wchodzi substancja, którą „w skrócie” można nazwać lipidową – glikol polietylenowy, który może się rozpuszczać zarówno w tłuszczach, jak i w wodzie, co ma znaczenie, bo może ona przenikać zarówno przez przestrzenie wodne, takie jak wnętrze komórki, ale też i przez błony komórkowe. Jeśli substancję taką wstrzyknie się do organizmu, to nie rozpada się ona ani we krwi, ani w środowisku komórkowym, a w dodatku przenika przez błony komórkowe. Drugim składnikiem szczepionki jest materiał genetyczny – mRNA, instrukcja, która pozwala komórce na produkowanie białka wirusa – tzw. kolca wirusowego. To białko charakterystyczne dla wirusa SARS-CoV-2 sprawia, że wirus zaczepia się o komórkę i wnika do niej. Jak podkreśla prof. Duszyński, nie jest to białko właściwe w komórce i po pewnym czasie jest eksponowane na zewnątrz komórki – „wychyla się z komórki przez błonę”, a kiedy zaś w organizmie pojawia się tak niezwykłe, niespecyficzne białko, to zaczyna się budowa odpowiedzi odpornościowej. Podczas szczepienia do mięśnia wstrzykiwane jest 0,3 ml tej szczepionki, a więc bardzo mała dawka (np. w łyżeczce do herbaty zmieściłoby się w niej 16 dawek takiej szczepionki). Prof. Duszyński podkreśla, że mRNA w komórce wnika tylko do cytoplazmy, ale nie wnika już do jądra komórki, gdzie jest materiał genetyczny. Kolejny argument to fakt, że wszystkie poważne autorytety z biologii molekularnej czy medycyny uważają, że wyprodukowanie tej szczepionki mRNA przeciw COVID-19 jest największym osiągnięciem z zakresu nauk o życiu w 2020 roku. Poza tym jest to jeden z najlepiej przebadanych produktów leczniczych na świecie. Myślę, że najlepszym argumentem jest jednak własny przykład, więc mówię że i ja i moja rodziny oraz przyjaciele z mojego Zakładu Zintegrowanej Opieki Medycznej UMB, bo już jesteśmy po pierwszej dawce szczepionki.
- Słowa Jana Kochanowskiego z fraszki „Szlachetne zdrowie” stały się teraz bardziej aktualne niż wcześniej, przed pandemią „Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz”. Czy zauważa Pani Profesor, że ludzie wokół Pani bardziej doceniają swoje zdrowie? Inaczej może zaczęli patrzeć na świat?
Myślę, że jest różnie. Natura ludzka ma bardzo wiele słabości i często nie docenia tego co ma. Niestety bywa, że los boleśnie nam to uświadamia i dopiero gdy zdarza się jakieś nieszczęście, zauważamy, jak wiele się straciło i jak bardzo – przedtem – byliśmy szczęśliwi. Na co dzień z reguły nie myśli się o tym, jak wiele posiadamy, np. kochających rodziców, cudowne dzieci, przyjaciół, na których można polegać, pracę, zdrowie itd. Często wszystko to postrzegamy jako pewnik, bo przecież się nam to należy. Niestety nie są to wartości stałe, w każdej chwili możemy to stracić, np. w okresie pandemii. Po pewnym czasie do niektórych rzeczy się przyzwyczaja i nie pamięta, jak to jest, gdy ich nie ma. Nie potrafi się sobie przypomnieć, jak wiele energii trzeba było włożyć, żeby je zdobyć. Jednak kiedy coś się traci, to zaczyna dostrzegać się to, jak wiele się miało i jak wiele straciło… Prawie wszyscy ludzie żyją „w pędzie”, a pandemia to ograniczyła. Spowolniła tempo życia, odcięła nas od przyrody – więc może bardziej zacznie się doceniać przebywanie na świeżym powietrzu. To że nie można się spotkać z rodziną czy przyjaciółmi, nie można wyjść na dwór na spacer lub na siłownię – może pozwoli docenić, jak takie sytuacje są ważne i potrzebne. Zamknięcie w mieszkaniach może być też okazją np. do poznania sąsiadów, których nie widziało się do tej pory, a nawet okazją do wzajemnej pomocy. Ja mam nadzieję, że z tej pandemii dużo osób wyciągnie wnioski dotyczące tego, co jest dla nich najważniejsze, jak ma wyglądać ich życie, z kim chcą się spotykać, a przede wszystkim co robić, aby być zdrowym i nie poddać się pandemii.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Paulina M. Wiśniewska
Czytaj: https://wydawnictwo-silvarerum.eu/produkt/zycie-w-cieniu-pandemii-aspekty-medyczne-etyczne-i-spoleczne/
Elżbieta Krajewska-Kułak – polska lekarka, naukowiec, pedagog, społecznik, współtwórczyni oraz wieloletnia prodziekan i dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, pomysłodawczyni i organizatorka dorocznych Międzynarodowych Konferencji Naukowo-Szkoleniowych „Życiodajna śmierć – pamięci Elizabeth Kübler-Ross”. Nagrodzona tytułem „Człowiek wiedzy i doświadczenia” nadanym przez Kapitułę Koalicji Prezesi-Wolontariusze (2018) oraz Tytułem „Społecznika Roku 2018” Tygodnika „Newsweek Polska” (2019).