Rozmowa z prof. Elżbietą Krajewską-Kułak z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
- Jest Pani Profesor inicjatorką i redaktorem naukowym kierującym zespołem naukowców, którzy napisali książkę o badaniach i eksperymentach na zwierzętach. To bardzo trudny, ale zarazem ważny temat, jednak pomijany w badaniach i publikacjach, dlaczego?
Tak, miałam ogromną przyjemność pracować z gronem osób, które zechciało pochylić się na problemem badań i eksperymentów na zwierzętach. Jest to temat bardzo ważny, ale jednocześnie trudny, kontrowersyjny, będący swoistym „tabu”, rodzącym wiele pytań np. Czy powinno się przeprowadzać eksperymenty na zwierzętach? Czy badania takie są prowadzone w imię postępu, dla rozwoju nauki, tzw. dobra człowieka, czy wyłącznie z czystej ciekawości? Czy budzą etyczne oraz praktyczne zastrzeżenia? I wiele innych. Jedno jest pewne, w obecnych czasach badania z użyciem zwierząt budzą skrajne emocje, a ocena potrzeby ich przeprowadzania stwarza podłoże konfliktu moralnego, społecznego… Każdy eksperyment to przecież sprzeczność interesów – z jednej strony życie, zdrowie i cierpienie zwierząt, istot przecież czujących, a z drugiej nadzieja na postęp, nowe, lepsze np. procedury medyczne, leki. A przecież wykazano, że wiele zwierząt posiada też zdolności przypisywane dotychczas wyłącznie ludziom (takie jak umiejętność rozpoznania siebie w lustrze i używania narzędzi, empatia).
W piśmiennictwie coraz częściej zwraca się uwagę, że doświadczenia na zwierzętach nie mogą zastąpić badań medycznych i pomóc w leczeniu ludzkich chorób, na co ma wpływ odmienność gatunkowa między ludźmi i zwierzętami oraz to, że każdy gatunek funkcjonuje w zupełnie inny sposób (na podstawie typowej fizjologii i indywidualnego kodu genetycznego). Organizmy ludzkie i zwierzęce, ze względu na wspomniane różnice, mogą bowiem reagować inaczej na dane substancje czy czynniki zewnętrzne. Różne gatunki zwierząt reagują w odmienny sposób na jednakowe czynniki – to co może zabić mysz, może tak nie zadziałać na kota, a dla człowieka może powodować efekty uboczne. Nie można zapominać, że ma na to wpływ także wiek zwierzęcia, stres wywołany warunkami laboratoryjnymi czy jego dieta. Za przykład może posłużyć np. cyjanek potasu – jedna z najbardziej niebezpiecznych trucizn dla ludzi, a w przypadku królików, przyjęcie nawet podwójnej relatywnej (proporcjonalnej do masy ciała) dawki tej substancji nie spowoduje ich zgonu. Podobnie jest z myszami, które znoszą dawkę równą 700% śmiertelnej dawki dla człowieka, bez skutku w postaci śmierci. Rodzi się więc kolejne pytanie, jaki jest więc sens doświadczeń z jego użyciem i wykorzystaniu zwierząt?
- Kto stworzył zespół autorów tej pozycji, jakie dziedziny nauki reprezentują i co wnieśli do tej książki?
Zespół autorski pozycji stanowią nauczyciele akademiccy, naukowcy, którym problem eksperymentów na zwierzętach nie jest obcy, chociażby z własnych zawodowych doświadczeń z okresu studiów i pracy naukowej. Są wśród nich lekarze, farmaceuci, pielęgniarki, psycholodzy, kosmetolodzy, prawnicy, etycy, filozofowie – pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, Uniwersytetu Jagielloński w Krakowie, Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytetu w Białymstoku, Uczelni Łazarskiego w Warszawie, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytetu Zielonogórskiego, Szkoły Zdrowia Publicznego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, Wyższej Szkoły Medycznej w Białymstoku, Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży, Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Taki skład autorski jest w moim odczuciu gwarancją wieloaspektowego podejścia do problemu.
- Jakie wnioski? Czy współczesna medycyna mogłaby się obejść bez badań na zwierzętach?
Generalnie można stwierdzić, że mimo rozwoju nauki oraz pogłębiania się wrażliwości ludzi na dobro istot żyjących, eksperymenty na zwierzętach nadal stoją i wydaje mi się, że nadal będą stać, na czele zagadnień budzących kontrowersje. Nikt bowiem w 100% nie zagwarantuje, że odkrycia naukowe osiągnięte dzięki pracy na zwierzętach można by przeprowadzić inną drogą, bez ich udziału. Na znaczną część ważnych naukowych dokonań ewidentnie wpływ miały właśnie badania na zwierzętach. Niestety aktualny rozwój nauki nie pozwala na całkowite odejście od tego typu doświadczeń. Łukasz Żukowski z Uniwersytetu we Wrocławiu, uważa że „(…) z punktu widzenia filozofii dobrostanu zwierząt, najbardziej zasadny byłby całkowity zakaz wykorzystywania zwierząt do celów doświadczalnych (…) biorąc jednak pod uwagę trudności w walce o prawa zwierząt oraz ewolucyjny charakter doskonalenia prawa, należy kierować się zasadą <jeśli nie możesz zrobić tego, co powinieneś, powinieneś zrobić to, co możesz> i zabiegać o stopniowe przesuwanie granic wszelkich możliwych kompromisów legislacyjnych we właściwą stronę, tzn. minimalizacji obecności tego typu procedur, minimalizacji cierpienia zwierząt biorących w nich udział, jak również doskonalenia metod nadzoru nad ich przeprowadzaniem”. Polskie prawodawstwo, uznając poglądy przeciwników i zwolenników doświadczeń na zwierzętach, wskazuje etyczny i prawny kompromis, łagodzący opisane kontrowersje. Aktualne przepisy prawne, które dotyczą ochrony zwierząt poddawanych eksperymentom, obligują bowiem do pogodzenia interesów człowieka z dobrem zwierząt doświadczalnych i wyłączenia etycznych nadużyć wobec nich. Jednakże mnogość lat prowadzenia testów na zwierzętach nie dało jednoznacznie wartościowych rezultatów, które pozwoliłyby z czystym sumieniem powiedzieć, że testy na zwierzętach są niezbędne. Warto w tym miejscu nadmienić, że dziś istnieją już nowoczesne metody niewymagające udziału zwierząt w eksperymentach, jest wiele alternatywnych metod. Z raportu amerykańskiego The Physicians Committee for Responsible Medicine wynika, że istnieją metody naukowe bez użycie zwierząt, których wyniki są precyzyjniejsze, tańsze i mniej czasochłonne, niż tradycyjne metody oparte na testach na zwierzętach, o czym także piszemy w naszej książce.
- A co z moralną stroną badań na zwierzętach? Przecież ludzie odebrali zwierzętom laboratoryjnym szansę na normalne życie?
Część społeczeństwa popiera używanie zwierząt w celach naukowych, inna grupa jest temu przeciwna. Uważa ona, że nie można za żadną cenę poświęcać żywych organizmów i dodatkowo akcentuje, że podczas ich eksploatacji w badaniach naukowych są one zazwyczaj źle traktowane. Osobiście myślę, że każdy powinien przeczytać książkę „Zoopolis. Teoria polityczna praw zwierząt” Donaldsona Sue i Kymlickiej Will oraz „Wyzwolenie zwierząt” Petera Singera. Singer w swojej napisał np. między innymi „(…) dzisiaj zapewne już nie tak wielu psychologów oświadczyłoby z dumą, że ich praca nie ma nic wspólnego z ludzkim umysłem. Niemniej wiele eksperymentów na szczurach ma sens jedynie wtedy, jeśli przyjąć, że ich autorów rzeczywiście interesuje wyłącznie zachowanie się szczurów i że nie zależy im na tym, by dowiedzieć się czegoś o człowieku. Co jednak wtedy usprawiedliwiałoby tak wiele cierpienia?”.
Niestety eksperymenty na zwierzętach są prowadzone nie tylko w zamkniętych laboratoriach, ale także na wielu uczelniach. W wielu krajach, nie tylko koncerny farmaceutyczne i kosmetyczne, prywatne inwestycje, ale także agencje rządowe sponsorują badania na zwierzętach, co utrudnia wprowadzenie przepisów regulujących takie doświadczenia.
A moralna strona? Monteskiusz kiedyś stwierdził „Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach” i coś w tym jest. Np. prawo amerykańskie zabrania zabić swojego psa, lecz naukowcy mogą bezkarnie powodować takie same obrażenia u zwierząt doświadczanych i nikt nie sprawdza, czy przynosi to jakieś korzyści. Bada się również bydło, by uzyskać lepsze mięso, krowy – by dawały więcej mleka, owce – by uzyskać na potrzeby przemysłu lepszą wełnę. Gdy chodzi o zysk, nie ma granic… Najczęstszym argumentem naukowców prowadzących eksperymenty na zwierzętach jest to, że jeden eksperyment może uratować tysiące ludzi… ale czy to jest tylko jeden eksperyment? Raczej rzadko…
Nie wszystko jest takie proste, niestety. Z jednej strony podkreśla się, że człowiek jest zobligowany do roztaczania nad zwierzętami swojej ochrony i opieki. Z drugiej jednak – że ma prawo do wykorzystywania ich do zaspokojenia własnych potrzeb. Czy więc jednak eksperymenty na zwierzętach, szczególnie te powodujące u nich ból i cierpienie, są usprawiedliwione z etycznego punktu widzenia np. wtedy, gdy stanowią racjonalny czynnik jedyny, niezbędny i konieczny dla celów badawczych?
Wiele osób wykonujących eksperymenty na zwierzętach ma w domu swoje własne? Czy oddało by je do laboratorium? Singer w swojej książce stawia pytanie „czy naukowcy byliby skłonni przeprowadzić eksperymenty na półrocznej ludzkiej sierocie, jeśli to mogłoby uratować setki istnień ludzkich (….)” oraz „(…) w końcu dziś wiemy już, że dorosłe małpy, psy, szczury i inne zwierzęta, są tak samo wrażliwie na ból jak ludzkie niemowlę”? Ale na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam…
Niestety, w chwili obecnej raczej trudno by było ustalić takie prawo, które ewidentnie zapobiegłoby testom na zwierzętach. Można je wyeliminować jedynie potwierdzając ich nieistotność, ujawniając, co się dzieje za ścianami laboratoriów, nie kupując produktów testowanych na zwierzętach, odmawiając uczestnictwa w nietycznych eksperymentach.
- Pisaliście także o najbardziej absurdalnych badaniach na zwierzętach…
Niestety takie się zdarzają. Na Uniwersytecie w Nowym Jorku np. prowadzono badania po 6 godzin dziennie, przez 5 dni w tygodniu, przez 10 tygodni i wystawiano 42 koguty na ekspozycję ETS (dym tytoniowy wdychany z otoczenia). Następnie ptaki zabijano i badano wpływ dymu na rozwój oznak chorób serca. Z kolei na Uniwersytecie Kalifornijskim 64 króliki karmiono pokarmem bogatym w cholesterol tylko po to, aby zwiększyć u nich zagrożenie chorobami serca. Były one także eksponowane na ETS z papierosów Marlboro, po 6 godzin dziennie przez 10 tygodni. Potem również je zabijano i badano oznaki miażdżycy. Z kolei na Uniwersytecie Południowej Karoliny działaniu dymu tytoniowego poddano psy, aby zbadać rozmieszczenie osadów dymu w płucach. A ptaki?… Obcina się ptakom dzioby i nakłada specjalne aparaty inhalujące, tylko po to aby po raz kolejny udowodnić że opary nikotynowe ewidentnie szkodzą zdrowiu. Można wspomnieć w tym miejscu o talidomidzie, chyba najsłynniejszym środku, który spowodował nieprzewidziane skutki negatywne u człowieka, a który przed dopuszczeniem do użycia intensywne testowany na zwierzętach. Niestety nawet kiedy już podejrzewano, że wywołuje deformacje u ludzi, testy laboratoryjne na ciężarnych psach, kotach, szczurach, małpach, chomikach oraz drobiu nie wykazały działania teratogennego. Nie można też zapomnieć o tym, że niektóre badania mogą wręcz doprowadzić do rezygnacji z pewnych środków – szkodliwych dla zwierząt, jak np. penicylina – jej najmniejsza dawka zabija morskie świnki i chomiki, więc ze względu na negatywne skutki testów na zwierzętach powinna być niedopuszczone do obiegu. Przykłady by można mnożyć, a więcej o tym w naszej książce.
- Głośno było o badaniach na małpach, którym wpuszczano do płuc spaliny, by wykazać, że nowoczesne silniki samochodowe są mniej szkodliwe od starszych generacji. Wyniki nie były zadowalające, badania chciano zniszczyć, ale media się o nich dowiedziały. Małpy uśpiono, a na firmę Volkswagen spadły gromy. Ale przecież tego typu badań nie brakuje.
Niestety, to prawda, obecnie testuje się na zwierzętach nawet wodę do picia, nasiona goi, pestycydy, produkty przemysłowe, środki chemiczne gospodarstwa domowego (np. wybielacze, płyny do czyszczenia kuchenek, odmrażacze), płyny hamulcowe, środki owadobójcze, barwiące spreje choinkowe, smar do zamków błyskawicznych, a nawet świece sakralne. Zakrapia się zwierzętom oczy chemicznymi środkami bojowymi. Zmusza się je do połykania różnych substancji, w tym niejadalnych (np. szminki, papier). Ukrywa się te substancje np. w pokarmie, a jak jest problem z jego pobraniem przez zwierzę, wprowadza się przymusowe karmienie doustnie lub przez sondę żołądkową. Etap badań wiwisekcyjnych przechodzi również większość past do zębów. Testy standardowe trwają ok. dwóch tygodni dni, ale są i takie, które mogą trwać nawet kilka miesięcy, niestety, o ile zwierzęta tak długo przeżyją. Są też i takie głosy, traktujące jako błędne społeczne przekonanie o tym, iż to eksperymenty przyczyniły się do największego cierpienia zwierząt, a ich zakaz spowoduje znaczącą poprawę w ich traktowaniu, za przykład wskazując ogromne liczby zwierząt hodowane celem spożycia przez ludzi.
- Badania i eksperymenty w krajach azjatyckich czy afrykańskich są poza wszelką kontrolą. Aż strach pomyśleć, co tam się musi dziać.
Mimo że w 2006 roku Ministerstwo Nauki i Technologii w Chinach wydało Wytyczne dotyczące humanitarnego traktowania zwierząt laboratoryjnych, to testowanie kosmetyków na zwierzętach nie jest zabronione, a w niektórych przypadkach nawet obowiązkowe. Kosmetyki zagraniczne, aby mogły być dopuszczone do obrotu na terenie Chin, muszą przejść obowiązkową procedurę, której jednym z elementów jest przeprowadzenie testów na zwierzętach. W związku z tym firmy europejskie, aby rozszerzyć działalność na rynek chiński muszą przeprowadzić testy na zwierzętach. Szacuje się, że w Chinach nadal używa się średnio od 12 do 13 milionów zwierząt laboratoryjnych rocznie. Wiele międzynarodowych instytucji badawczych i przedsiębiorstw, z powodu restrykcyjnych przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt laboratoryjnych, zwraca się do laboratoriów z Chin jako miejsca zlecania testów na zwierzętach oraz jako rynku zakupu zwierząt badawczych. Z jednej wiec strony, niektóre państwa wprowadzają uregulowania prawne odnośnie eksperymentów na zwierzętach, a z drugiej – są na to otwarte drzwi w innych krajach…
- Najbardziej absurdalne są chyba właśnie badania firm kosmetycznych, bo to nie jest ludzkości niezbędne, a dostarcza ogromu cierpień zwierzętom, trzymanym w klatkach i laboratoriach. Więc po co?
Pierwsze testy na zwierzętach sięgają już starożytnej Grecji, były bowiem w kręgu zainteresowań Arystotelesa i Erasistratosa. Za ojca wiwisekcji uznaje się natomiast rzymskiego lekarza Galena, który przez badania świń i małp stworzył obraz ludzkiej anatomii. Masową skalę badania na zwierzętach przybrały w XX wieku i był to efekt rozkwitu zinstytucjonalizowanej nauki, której funkcjonowanie zaczęło wymagać z jednej strony ciągłego generowania i publikowania wyników, a z drugiej upowszechnienia rynku różnego rodzaju produktów wymagających testów bezpieczeństwa i skuteczności, m.in. przemysłu farmaceutycznego, chemicznego i kosmetycznego. Ma to swoje ujemne skutki. Kosmetyki i inne środki chemiczne są np. często wpuszczane do oka zwierzęcia bez znieczulenia, a zwierzę, np. królik jest wkładane do specjalnej maszyny uniemożliwiającej mu poruszenie się czy podrapanie w oko. Takie testy mogą trwać nawet kilka tygodni, a każdego dnia powtarzana jest jakaś czynność, która powoduje ogromne cierpienie zwierzęcia. Im dłużej oko królika wytrzyma obecność szamponu na spojówce, tym szampon okazuje się „przyjaźniejszy”. Na zwierzętach wykonuje się wiele innych toksykologicznych prób, np. zmusza zwierzę do wdychania sprejów, oparów i gazów. Często zwierzęta goli się i umieszcza testowany preparat na ich skórze, następnie się je unieruchamia, aby nie mogły ingerować w „miejsce doświadczenia”. Ogolone z sierści, po nałożeniu filtrów trafiają pod lampy kwarcowe, aby ocenić skuteczność środków chroniących skórę w czasie opalania. W tym czasie ich skóra ulega podrażnieniu, swędzi, krwawi, pokrywa się okropnymi pęcherzami… Tak testuje się dezodoranty, toniki kosmetyczne, płyny do kąpieli, środki depilujące, cienie do oczu, olejki do opalania, lakier do paznokci, tusz do rzęs, lakier i farby do włosów. Nie dziwię się więc, że pojawiają się wątpliwości, czy takie badania mają sens.
- Jakie zwierzęta są zwykle wykorzystywane do badań? Czy często psy, koty, małpy?
Gatunek lub klasyfikacja zwierząt wykorzystywanych do testów w dużej mierze zależy od celu eksperymentu. Gryzonie (myszy, szczury) są wykorzystywane do eksperymentów naukowych, stanowiąc obecnie około trzech czwartych wszystkich zwierząt poddawanych testom. W badaniach naukowych na szeroką skalę wykorzystywano również naczelne inne niż ludzie, zwłaszcza szympansy i rezusy. Są też badania na ptakach, gadach, płazach i rybach. Na przykład ryba kryjąca się pod nazwą Danio pręgowany, szybko rozmnażająca się, łatwa w utrzymaniu i praktycznie przezroczysta, a zawierająca 70% genów występujących u ludzi, służy do badań nad chorobami człowieka i rozwojem embriologicznym.
- Co po badaniach dzieje się ze zwierzętami?
Zależy to od rodzaju badania. Niestety niektóre kończą się tragicznie. The Humane Society opublikowało nawet dane sugerujące, że na zakończenie doświadczeń zwierzęta są zazwyczaj zabijane przy użyciu takich metod, jak ścięcie głowy, skręcenie szyi i uduszenie, często bez uśmierzania bólu.
- Pani Profesor też kiedyś pracowała na zwierzętach, jak to Pani wspomina?
Tak, wprawdzie to dawne czasy, ale takie badania prowadziłam, na myszkach i szczurach. Ostatnie były w 1998 roku, w związku z moją habilitacją. Staram się do tego tematu nie wracać. Takich badań już nie prowadzę i nie będę prowadzić. To moja świadoma decyzja. Traktuję to jako jedno z doświadczeń na drodze naukowej, w myśl hasła przewodniego naszej książki „(…) zwierzęta w naszym życiu nie zjawiają się bez powodu: udzielają nam nauk o tym, jak zostać lepszym człowiekiem” (Cesar Millan, Zaklinacz psów)
- Czy naukowcy, badacze, mają jakiekolwiek refleksje związane z cierpieniem zwierząt? Czy traktują je tylko instrumentalnie, jak badacz wobec „obiektu”?
Myślę, że większość współczesnych naukowców prowadzących eksperymenty na zwierzętach nie traktuje ich instrumentalnie, chociaż i tacy się pewnie zdarzają. Sprzyja temu wprowadzenie w Polsce dyrektyw UE, ponieważ jesteśmy członkiem Wspólnoty Europejskiej. Warto jednak podkreślić, że już przed ich przyjęciem było u nas restrykcyjne prawo dotyczące zwierząt laboratoryjnych i doświadczalnych w porównaniu z wieloma krajami UE. Od 2000 roku działają u Polsce komisje etyczne, które wydają zgodę na badania na zwierzętach i kontrolują wykonywanie doświadczeń. Nad badaniami w Polsce czuwa Krajowa Komisja Etyczna, której lokalne oddziały mają kontrolę nad tym, jakie testy można prowadzić. Członkami komisji są lekarze, naukowcy, prawnicy, etycy oraz obrońcy praw zwierząt. Ciekawe wyniki uzyskał prof. Andrzej Elżanowski (Wydział Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, Polskie Towarzystwo Etyczne) stwierdzając, że badacze często nie są etycznie przygotowani do należytego wykonywania swojej działalności. Głównymi sposobami radzenia sobie ze stresem i poczuciem winy są przykładowo: postrzeganie zwierząt używanych do badań jako „modeli” różniących się od zwierząt towarzyszących czy dzikich, eufemizacja zabijania i demonizacja obrońców praw zwierząt. Profesor wykazał jednak także, że naukowcy zaangażowani w doświadczenia na zwierzętach, w porównaniu z przeciętnymi ludźmi, w dużo większym stopniu akceptowali eksploatację zwierząt na innych polach (np. dla rozrywki). Powyższe sugeruje konieczność zmian w sposobie edukacji uczestników niektórych kierunków studiów oraz etyki zawodowej naukowców. Już ponad pół wieku temu zoologowie William Russell i Rex Burch zasugerowali, że eksperymenty powinny stać się bardziej humanitarne dzięki przestrzeganiu zasady 3R (ang. restrict, refine, replace) – ogranicz testy na zwierzętach, dopracuj eksperymenty i korzystaj z najlepszej i najnowszej technologii. Wierzę, że naukowcy pracujący ze zwierzętami te zasady przestrzegają.
- Jak przebiegały prace nad tym tematem, przecież niełatwym z etycznego punktu widzenia dla każdego z autorów?
Dzięki wspaniałemu zespołowi, z jakim mi przyszło pracować, prace przebiegały sprawnie. Jaki jest ich efekt – ocenią czytelnicy. Żywimy nadzieję, że znajdą w tej książce odpowiedź na pytania: Czy mamy prawo wykorzystywać zwierzęta w eksperymentach? Czy w jakiejkolwiek ustawie są wzmianki o tym, że takie badanie jest wymagane, aby produkt mógł wejść do obiegu na rynek (chyba że to lek lub chemikalia)? Czy są sprecyzowane metody, jakimi dany środek ma zostać przebadany, aby mógł się znaleźć w sprzedaży? Co tak naprawdę daje ludzkości jakikolwiek test na zwierzęciu? Jaka jest świadomość społeczna na temat tego, co się robi ze zwierzętami – nie tylko w laboratoriach, ale też np. w hodowlach i rzeźniach? Czy Zwierzęta mają Duszę i Samoświadomość? Jakie relacje łączyły i łączą ludzi ze zwierzętami? Czy zwierzęta mają jakieś prawa? Czy ktoś o te prawa walczy?
W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim autorom oraz Wydawnictwu Silva Rerum, za pracę non profit przy powstawaniu tej pozycji oraz tego, że 10% wszystkich zysków ze sprzedaży zostanie przekazane na cele statutowe Stowarzyszenia Pro Salute sprawującego na co dzień opiekę nad dziećmi z dystrofią mięśniową Duchenne’a. Zachęcam więc gorąco do zakupu i lektury książki.
Dziękuję za rozmowę oraz za przekazane zdjęcia.
Pytania zadawała Paulina M. Wiśniewska
Link do zapowiedzi wydawniczej:
Bronek – pies dra Andrzeja Guzowskiego, stały gość w naszym Zakładzie
Pies terapeuta na jednej z naszych konferencji Życiodajna śmierć pamięci Elizabeth Kuebler Ross
Z Lulą ze schroniska, którą teraz mamy
Z Batmankiem, pieskiem córci i Elmo, już za „tęczowym mostem”