Dr Małgorzata Talarczyk, psychoterapeutka, mówi o upływie lat, traceniu ostrości zmysłów i twórczej możliwości wykorzystania zalet płynących wraz z wiekiem.
- Porozmawiajmy o naszych zmysłach, które w sensie biologicznym z upływem lat tracą ostrość, ale czytałam, że w sensie psychologicznym ma Pani odmienne refleksje. Postrzega Pani wiek starszy jako zaletę i atut, nie balast i wadę.
- Jakiś czas temu napisałam na portalu społecznościowym post, który zatytułowałam: „Podobno z wiekiem słabną zmysły”. W sensie biologicznym nasze zmysły z wiekiem tracą ostrość, co jest naturalnym procesem starzenia się organizmu. Ale w sensie psychologicznym nieco przekornie widzę ten proces inaczej. Pozwolę sobie przytoczyć refleksję, którymi kilka miesięcy temu podzieliłam się na Facebooku: „Zwykle pierwszy słabnie zmysł wzroku, później słuchu, dalej węchu i smaku oraz dotyku. Ale mimo to zwiększa się ostrość odbioru tego co wokół. Wyostrza się widzenie dwulicowości, interesowności, dyletanctwa, lenistwa, pozerstwa, tandety i paru innych wcześniej niedostrzeganych zjawisk. I słyszy się to co między wierszami, co niedopowiedziane, przemilczane, przekrzyczane, boleśnie z kontekstu wyrwane. Czuje się też wyraźniej i to na odległość, wyczuwając zapach złości i lęku, deklaracji bez pokrycia, fałszu i zbędnych gestów, jak tanich perfum. Smak też staje się bardziej wyrafinowany, już jeden łyk czy kęs zniechęca do dalszej degustacji, już nie chce się męczyć podniebienia tym, co za słone, zbyt pieprzne, za ostre lub jałowe. I ten ostatni zmysł dotyku, też mimo wieku jakby bardziej wymagający. Już szkoda czasu na zmiękczanie, lepienie, rzeźbienie, głaskanie, gdy dotyk nie układa się w dłoni. Więc z tymi rzekomo z wiekiem słabnącymi zmysłami, to paradoksalnie jest jak raz odwrotnie. Bywa też, że wyostrzają się przed czasem, zanim osłabną. Tylko mówić niekiedy chce się mniej, nie wiedząc na jaką kondycję zmysłów trafi się odbiorcy”.
- A na czym polega związek tej psychicznie zwiększonej ostrości odbioru z samotnością towarzyszącą z wiekiem części osób?
- Dostrzegam dwie główne przyczyny samotności, nie tylko tej subiektywnie odczuwanej, ale też obiektywnie otaczającej osoby, w wieku średnim oraz senioralnym. Choć samotność i osamotnienie można odczuwać w każdym wieku, to o samotności dzieci i młodzieży oraz młodych osób, chętnie porozmawiam przy innej okazji. A wracając do osób w wieku tzw. średnim (czyli 40 +) i senioralnym (60+), to trudno tu postawić wyraźną granicę, gdyż w porównaniu np. z okresem sprzed 20-30 lat, oba wymienione przedziały wieku są bardzo umowne. Kiedyś 40-latkowie to często były stateczne panie i stateczni panowie, choć dzisiaj słowo „stateczny” brzmi archaicznie. A osoby 60+, to przed laty byli tzw. emeryci, funkcjonujący w tradycyjnych rolach babć i dziadków. Obecnie wraz z poprawiającą się kondycją psychofizyczną, wiele osób 60+ funkcjonuje jak 40-latkowie w latach 80-tych czy 90-tych ubiegłego wieku, a obecni 40-latkowie często żyją zupełnie inaczej niż ich rodzice w tym samym wieku. Ale wracając do psychicznie zwiększonej ostrości odbioru i samotności, to tak jak wcześniej wspomniałam, upatruję dwie główne przyczyny: niezależną oraz zależną od nas. Niezależną, bo związaną ze śmiercią bliskich nam osób, co szczególnie dotyczy ludzi w wieku tzw. senioralnym. Umierają najbliżsi: rodzice, współmałżonkowie, przyjaciele. Świat wokół pustoszeje, a o nowe bliskie znajomości trudniej niż w młodości, choć oczywiście nie jest to niemożliwe, np. poprzez udział w różnych grupowych aktywnościach takich jak Uniwersytet Trzeciego Wieku, wspólne uprawianie aktywności fizycznej czy dzielenie się z innymi swoimi pasjami. Niestety, epidemia wiele z tych możliwości zatrzymała i uniemożliwia. A samotność zależną od nas samych, choć nie zawsze od nas personalnie, upatruję we wspomnianej zwiększonej ostrości odbioru tego co wokół nas. Czyli w sytuacjach dostrzegania np. dwulicowości, interesowności czy słyszenia niedopowiedzianych złośliwości lub rozpoznawania cudzej irytacji, złości, deklaracji bez pokrycia, czy też fałszu – to albo my rezygnujemy z innych, albo inni rezygnują z nas. I to jest ta samotność wynikająca z wyostrzenia zmysłów. Ale warto też odróżniać samotność od osamotnienia.
- Na czy w takim razie polega różnica między osamotnieniem a samotnością? I czy samotność może dawać coś pozytywnego ?
- Osamotnienie to brak bliskich relacji, brak zainteresowania i troski ze strony innych. Czasami osamotnienie związane jest ze śmiercią najbliższych, a czasami z ich odsunięciem się i obojętnością. To bardzo dotkliwy stan, który przy towarzyszących problemach zdrowotnych, bywa dojmująco bolesny, przyczyniając się również do depresji. Natomiast samotność można rozumieć jako stan czasowego oddalenia od bliskich, tęsknoty za nimi, ale także jako stan konieczności lub wyboru związanego z wykonywaną pracą czy aktywnością. W przeciwieństwie do osamotnienia, samotności towarzyszyć może poczucie więzi. Czyli ktoś, kto np. mieszka sam, pozostając w kontakcie telefonicznym, mailowym czy listownym z bliską osobą, może mieć poczucie więzi z nią. Ale bywa też okresowa samotność z wyboru, potrzebna wielu osobom. Można powiedzieć, że bez samotności nie ma kreatywności, twórczości, pracy naukowej, często też pracy rzemieślniczej i wielu innych aktywności. Dlatego samotność, ta czasowa lub/i z wyboru bywa potrzebna, w przeciwieństwie do osamotnienia, które niesie przygnębienie. Tak więc podsumowując, z upływem lat nasze zmysły tracą ostrość w sensie biologicznym, ale mogą ulegać wyostrzeniu w sensie psychologicznym, a to z kolei może nas przybliżać do samotności lub osamotnienia. Choć określenie „przybliżać” w kontekście samotności czy osamotnienia zdaje się przypominać oksymoron, to być może, można nadać temu jakiś sens…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Paulina M. Wiśniewska
Polecamy autorstwa dr M. Talarczyk:
https://wydawnictwo-silvarerum.eu/produkt/malgorzata-talarczyk-anorexia-nervosa-w-sieci-pulapek/